sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział 2



California
2014 rok

Siedzenie z tyłu ciężarówki było jak zwykle mało przyjemnym doświadczeniem. Pamiętałem jak kilka miesięcy temu jechałem nią po raz pierwszy. Było to w dzień moich szesnastych urodzin. Nygel powiedziała mi wtedy, że bardzo żałuje tego co za chwilę nastąpi… i wtedy czterech żołnierzy wpadło do hallu z nabitą bronią krzycząc, że Nygel ma natychmiast oddać chłopca o numerze 13. Na początku nie rozumiałem o co chodzi, a potem przypomniałem sobie, że w kartotece Domu Dziecka byłem zapisany jako trzynasty. Ale nie ruszyłem się. Z natury byłem dziwakiem dlatego nie miałem przyjaciół. Nie odzywałem się do ludzi i nigdy nie okazywałem emocji. Moja twarz przez osiemdziesiąt procent czasu przypominała maskę.
Wtedy, gdy żołnierze wykrzykiwali mój numer również stałem nie poruszony dopóki Nygel nie złapała mnie za nadgarstek i nie wypchnęła przed siebie bełkocząc do żołnierzy, że „to ten”.
Jeden z nich, wysoki z kozią bródką, rzucił mnie na glebę i zakuł nadgarstki. Nie walczyłem co zapewne wydało mu się dziwne dlatego obrócił mnie do siebie… i to był błąd. Gdy tylko spojrzał w moje oczy zacząłem działać. Nacisnąłem to coś w swoim umyśle przez co ludziom miękły kolana, a wzrok zachodził mgłą.
Żołnierz najpierw się zachwiał, a potem padł jak długi jęczą i zwijając się z bólu. Koledzy podbiegli do niego i próbowali pomóc. Widząc, że nic to nie daje w końcu podeszli do mnie. Zaczęli mnie kopać, wyzywać i wrzeszczeć, że mam „to” przerwać. Nie przerwałem. Nie przerwałem dopóki nie poczułem, że z ciała brodatego nie wypływa ostatnia kropla życia. Nie wiem dlaczego tak bardzo chciałem, aby zginął. Może dlatego, że przeczuwałem podświadomie, że w przyszłości z rąk żołnierzy doświadczę wielu cierpień.
Teraz to nie miało znaczenia. Wtedy też nie. Wtedy w mojej głowie huczała tylko jedna myśl. Zabiłem człowieka!
Tak właśnie po raz pierwszy trafiłem do ciężarówki, która potem przetransportowała mnie do Instytutu Badań Zjawisk Nadprzyrodzonych – IBZN.
Drugi raz miał miejsce, gdy z oddziału G miałem zostać przetransportowany do oddziału C, czyli dla tych bardziej niebezpiecznych dziwolągów.
Teraz był trzeci raz. Nie wiedziałem gdzie mnie wiozą. Może wrócę na oddział C a może przewożą mnie do Fabryki Śmierci. Niezależnie od tego, gdzie zmierzała przewożąca mnie ciężarówka miałem to gdzieś. Już dawno przestałem odczuwać strach przed tym co mi zrobi IBZN. Na początku, w czasie pierwszej jazdy siedziałem sparaliżowany ze strachu, ale na oddziale G nie było tak źle.
Niestety, naukowcy, których powszechnie nazwano Kitlami szybko pokapowali się, że jestem o wiele bardziej niebezpieczni niż inni. Przewieźli mnie na oddział C, gdzie zabiłem strażnika, który chciał mi założyć kajdanki pod prądem. Właśnie tamtego dnia, czy może od tamtego dnia, miałem przejść przez coś co na zawsze mnie odmieni.
Kiedy Kitlom i żołnierzom udało się mnie obezwładnić zaciągnęli mnie do Pokoju Echa i wsadzili tam na dwadzieścia cztery godziny bez jedzenia i wody. Siedziałem przez kilka godzin bez ruchu, ale nie wytrzymałem dłużej, więc zacząłem chodzić, zmieniać pozycje. Następnie zwinąłem się w kłębek na podłodze i zacząłem przysypiać. Gdy już myślałem, że tam umrę przyszły Kitle, zaciągnęły mnie do innego pokoju i usadziły na krześle.
Ledwo kontaktowałem, lecz zdołałem zarejestrować moimi przyćmionymi zmysłami, że ktoś jest ze mną w pokoju. Swoją obecność potwierdził dopiero wtedy, gdy podszedł do mnie i przyłożył nóż do mojego nadgarstka. Gdy ostrze wgryzło się w skórę oprzytomniałem i wrzasnąłem zaskoczony. Nim zdążyłem zaprotestować naukowiec w okularach w czarnych bakelitowych oprawkach przeorał mi nożem też drugi nadgarstek. Z zaskoczenia nawet nie zdążyłem krzyknąć. Gdy zakończył robotę odłożył zakrwawiony nóż na stolik obok mojego krzesła. Następnie spojrzał na mnie posępnie i powiedział:
– Jeśli jeszcze raz zrobisz coś takiego to zamiast nadgarstków będą to twoje oczy.
Byłem zaskoczony, ale nie głupi. Wiedziałem, że Kitel traktuje to na poważnie i jeśli będzie musiał to wydłubie mi oczy. Przecież właśnie bez wahania pociął mi nadgarstki. Nie tak, abym umarł, tak, aby blizny przypominały mi o groźbie.
Dzieciaki na oddziale C nabijały się, że zrobiłem to sobie sam, a mi nie chciało się ich wyprowadzać z błędu. To byli sami idioci, nawet nie starałem się być dla nich miły. Kiedy patrzyli mi w oczy widziałem ich prawdziwe twarze. Małe, przerażone dzieci, które śmiechem starały się zmyć powagę sytuacji.
Byłem inny, znów nie pasowałem. Jednak tym razem nikt zdawał się tego nie zauważać. Jak zwykle byłem odludkiem, więc Kitle nawet się nie pokapowały…
A potem udało mi się ukraść auto i uciec.
Dlatego teraz po raz trzeci jechałem ciężarówką, na pace, zakuty w elektryczne kajdany.
Odruchowo, na wspomnienie noża na moich nadgarstkach, spojrzałem w tamto miejsce i obok elektrycznych bransoletek dostrzegłem zaróżowione blizny.
Westchnąłem. Mogłoby się wydawać, że to było tak dawno temu, a zaledwie cztery miesiące temu siedziałem jeszcze w salonie Domu Dziecka Nygel. Jakim cudem wszystko mogło się zmienić o sto osiemdziesiąt stopni w tak krótkim czasie?
Oparłem się o ścianę ciężarówki, zamknąłem oczy i starałem skupić na dźwięku silnika pojazdu. Po jakimś czasie mój mózg przyjął, że to jakaś dziwna kołysanka i pozwolił mi zasnąć.

***

Obudził mnie jeden z żołnierzy uderzając karabinem w moje ramie.
– Wstawać. Przesiadka – wymruczał i obdarzył mnie najbardziej protekcjonalnym spojrzeniem na jakie było go stać, jednocześnie nie patrząc mi przy tym w oczy.
Właściwie to była jedna metoda, aby unikać mojej „mocy” – jak nazwały to Kitle. Owym sposobem było noszenie ciemnych okularów, tak, abym nie mógł zobaczyć czyichś oczu. Wtedy nie łapałem kontaktu i nie mogłem nikogo „powalić umysłem”.
Naukowcy z IBZNu kombinowali nad innymi rodzajami obrony przed niektórymi silniejszymi Mutantami – czyli dzieciakami z mega „mocami”. Jak na razie ponieśli kompletną klęskę na tym polu. Nie działały żadne „super krople” ani „ochronne soczewki” czy „formuły antymocowe”. Jednym słowem: byliśmy dla nich zagrożeniem dlatego zabrano nas i wsadzono za kratki. Czy "byliśmy? Czy może tylko "byłem"? Dotąd nie spotkałem żadnego innego Mutanta o mocy podobnej do mojej. Dla kogoś innego pewnie byłby to powód do dumy, dla mnie było po prostu przygnębiające. 
Sam pośród tłumu.
Dałem się wyprowadzić z ciężarówki. Wszystko było lepsze niż jazda na pace tego czegoś. Okazało się, że teraz będę jechał volvo z agentami FBI. Jednym z nich była ciemnowłosa kobieta, która strzelała do samochodu, którym uciekałem. Najwidoczniej stanowili eskortę.
Ciemnowłosa miała bardzo poważną minę, gdy odbierała mnie od strażnika i wsadzała na tylne siedzenia oddzielone kratką od reszty pojazdu. Zatrzasnęła za mną drzwi i przeszła na miejsce kierowcy. Najwidoczniej ten kto wcześniej kierował musiał ją opuścić i teraz została sama. Dziwiło mnie, że puszczą samotną kobietę bez eskorty z bardzo niebezpiecznym nastolatkiem siedzącym kilkanaście centymetrów za nią. Ale nie kłóciłem się. Im mniej żołnierzy tym lepiej.
Ruszyliśmy wolno omijając ciężarówkę wojskową. Patrzyłem przez tylną szybę co teraz zrobią. Zapalili silnik i odjechali w przeciwnym kierunku.
Z zaciśniętymi ustami odwróciłem się z powrotem w stronę kierunku jazdy i skupiłem wzrok na zagłówku fotela kierowcy.
Agentka jechała stosunkowo wolno – nie przekraczała siedemdziesiąt na godzinę. Wyglądało na to, że gdziekolwiek mnie wiezie nie śpieszy się jej.
– Nie boisz się? – spytałem szorstko nadal gapiąc się w zagłówek.
Agentka odchrząknęła dziwnie po czym powiedziała:
– Mam na imię Julie, a ty?
– Wiesz jak mam na imię – mruknąłem zafrapowany tym, że nie odpowiedziała na moje pytanie.
Julie znów odchrząknęła, tym razem głośniej. Cisnęło mi się na usta pytanie „Czy masz chore gardło?”, ale postanowiłem zachować moją opinię dla siebie. W końcu nie na co dzień może się być sam na sam z Mutantem.
– Tak. Wiem. Jesteś Sebastian, prawda?
Nie odpowiedziałem, bo jaki sens skoro i tak wiedziała. Prychnąłem tylko cicho.
– Nie musisz być taki nieuprzejmy – odezwała się twardo agentka. – Staram się być miła.
Siłą powstrzymałem śmiech pogardy.
– Sorry, ale jakoś nie potrafię być miły dla ludzi, którzy mnie porwali, więzili, dręczyli, okaleczyli, a potem znów złapali i zaraz pewnie okaleczą albo zabiją. Nie z całą pewnością nie potrafię być miły dla kogoś takiego.
Julie westchnęła i zacisnęła mocno dłonie na kierownicy. Zauważyłem, że strzałka prędkościomierza gwałtownie skoczyła w górę.
– Sebastianie, robimy tylko to co musimy. Wy… Wasza odmienność zagraża światu, dlatego…
– Trzeba nas wyplenić – dokończyłem zamiast niej i ponownie prychnąłem na znak mojej dobitnej pogardy.
– Nie – zaprotestowała natychmiast Julie. – Raczej oddzielić. – dodała po namyśle. – Wasze umiejętności mogą się wydać dziwne dla przeciętnego zjadacza chleba. Ludzie nie są gotowi na taki… postęp. I wcale nikt nie zamierza cię zabić. Ucieczki to normalna sprawa, zdarzały się stosunkowo często. Czasami nawet Mutanty uciekały po kilka razy. Ani FBI, ani wojsko, ani IBZN nie zamierzają pozbawić cię życia.
– Więc gdzie mnie wieziesz?
Oczywiście. Nie uzyskałem odpowiedzi na to pytanie. Julie zacisnęła usta i milczała, aż do końca naszej podróży, która niespodziewanie skończyła się w Kalifornii, w Hollywood. Oczywiście nie zaraz przy ogromnym napisie HOLLYWOOD. Minęliśmy go i jechaliśmy następne dwadzieścia minut, aby dotrzeć do ukrytego między palmami Instytutu Badań Zjawisk Nadprzyrodzonych.


*********
No, wreszcie udało mi się sprawdzić. Wprowadziłam parę drobnych poprawek, gdyż niektóre rzeczy wydały mi się całkowicie nielogiczne. Tak więc jest i 2 rozdział ;) W rozdziale nie ma takich akcji jak w pierwszym i pewnie nie będzie ich przez jakiś czas, ale myślę, że są w nim zawarte odpowiedzi na naglące pytania.
Czekam na wasze opinie! ^^

26 komentarzy:

  1. Okay, właściwie nie spodziewałam się, że głowny bohater będzie miał aż tak niecodzienny i "mocny" dar, więc poważnie mnie zaskoczyłaś. I to bardoz mile zaskoczyłaś! :D Cały rozdział (mimo ze już nie w moim kochanym Phoenix :p) niesamowity, w ogóle strasznie się ucieszyłam, widząc, że się pojawił. No i czytam te Twoje wszystkie rozdziały na bieżąco i muszę powiedzieć, że każdy następny jest coraz bardziej emocjonujący, a skoro to dopiero drugi, to boje się, co będie dalej :D Także czekam jak zwykle z wielką niecierpliwością i zapraszam do siebie na nowego bloga, mam cichą nadzieję, że wejdziesz i ocenisz ;) --> arrowtales.blogspot com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jeszcze co do szablonu - perfect (XD), a nazwa dla dzieci... Może coś z łaciny? Ja uwielbiam tworzyć z niej nazwy :D Także na przykład mogłoby być coś od słowa "niezwykły", czyli "insolitus" XD (Nie, nie znam łaciny (chociaż może kiedyś będę... :p), alw od czego jest słownik?! :D)

      Usuń
    2. Cieszę się, że masz takie odczucia co do rozdziałów ^^ W sumie myślałam, że po wprowadzeniu nikogo nie zaskoczy, że główny bohater będzie miał niecodzienne zdolności, a tu proszę. Miła niespodzianka :> (Nawet gdzieś usłyszałam pomysł, że będzie to opowiadanie o zombie :P)
      Dzięki za komentarz :*

      Usuń
    3. To znaczy... Ogolnie spodziewalam sie, ze "cos z nim bedzie nie tak", bardziej chodzi mi o to, ze wymyslilas... Oryginalny "dar"? No tak, cos w tym stylu :D Bo wiesz, duzo osob robi jakies wladanie zywiolami itd. (oczwyiscie zupelnie nic do tego nie mam :))... A tu takie cos :D A jeszcze co do nazwy "mutanty" - widze, ze tylko ja nie jestem leniwa co do takich spraw, wiec sie nie przydam XD

      Usuń
  2. Zakładam, że zwykłym ludziom w tym opowiadaniu też nie chciałoby się wymyślać nazwy innej niż te oklepane mutanty. Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby takie np. FBI robiło konkurs na fajną nazwę dla ludzi z nadludzkimi mocami ;D
    Rozdział bardzo mi się podobał, choć jest raczej mało pozytywny. Co prawda liczę, że kolejny pojawi się szybciej XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda to prawda, więc pozostawię oklepane mutanty :P Dzięki i postaram się napisać najszybciej jak mogę :*

      Usuń
  3. Mutanty jak najbardziej pasują, no i zgadzam się z wilczycą :D Dla nas to po prostu mutanty i tyle. Ludzie są leniwi, zazwyczaj :D
    Czytając pierwszy rozdział za nic nie spodziewałabym się czegoś takiego! Stawiałam raczej na to, że Sebastian po prostu coś przeskrobał, a tu takie boom! Ale to miłe zaskoczenie, zdecydowanie.
    Ostro traktowani są Nadprzyrodzeni, ale... myślę, że takie działania powoduje ludzki strach przed nimi. W końcu, gdyby taka cała grupa mutantów z różnymi mocami się zbuntowała, zebrała w kupę i połączyła siły. Dla ludzi byłoby to coś ciężkiego do przeskoczenia, biorąc pod uwagę, że nie każdy wie o ich istnieniu, tak?
    Czekam na więcej XD Jestem ciekawa jak to sie dalej potoczy!

    Pozdrawiam, CM Pattzy
    [ http://at-your-command.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zaskoczyłam ;D I tak, na pewno ludzie mieliby przechlapane, gdyby grupka mutantów nagle przypuściła na nich atak ;P
      Dziękuję za komentarz i także pozdrawiam :*

      Usuń
  4. Przybyłam podręczyć nominacją, znaną też jako LBA. Szczegóły u mnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za nominację, jednak niestety (lub stety) nie biorę w tym udziału ^^

      Usuń
    2. Spoko. Ja sama momentami mam wrażenie, że to krzyżówka wampira i bumerangu (jak to ustaliłyśmy z Kruczą), ale niemniej można się z tego pośmiać czasem ;)

      Usuń
  5. Rozdział jest fajny. Pokazuje kim jest nasz główny bohater i uchyla rąbka tajemnicy :)
    Bardzo zaciekawiłaś mnie :)
    Na pewno będę tu częśto zaglądać :)
    Nowy szablon jest bardzo fajny :)
    Pozdrawiam i czekam na nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej tak wiem jestem spóźniona, no ale jestem. Pojawiam się :D
    Muszę Ci powiedzieć, że coś się wyjaśniło. I z tego powodu się bardzo cieszę. Mimo wszystko znów pojawiło się kilka pytań. Co będzie dalej? Jak potoczą się losy Sebastiana?
    Kurczę na serio coraz bardziej mnie to interesuje i ogólnie historia przypomina mi o jednej książce, też tam byli ludzie obdarzeni mocami i trzymali ich w zamknięciu. Musisz wiedzieć, że bardzo lubię takie historie.
    Przepraszam, za tak badziewny komentarz ale jest 1;40 a ja dopiero mam czas spokojnie posiedzieć i stwierdzam, że idę spać.
    Następny rozdział skomentuje bardziej logicznie. Obiecuję.
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam, że spóźniona. Grunt, że czytasz. Bardzo mnie to cieszy, że ci się podoba ;> Właściwie, jest dużo książek o podobnej tematyce. Ale wena na opowiadanie napadła mnie, gdy czytałam Maximum Ride ;P
      Dzięki i pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Z radością powiadamiam Cię, iż zostałaś nominowana przeze mnie do LBA :) Mam ogromną nadzieję, że odpowiedz na pytania, a jeśli nie to byłabym wdzięczna, gdybyś napisała komentarz pod postem o Liebster Blog Award (gdzie również znajdziesz więcej informacji :) ), mówiący, że nie bierzesz w tym udziału. Z góry dzięki :*
    Opowiadania Książkoholiczki

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :)

    Zostałaś nominowana do Libster Blog Aword :)
    http://life-is-brutal-now.blogspot.com/p/lba-z-innego-bloga.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój blog został nominowany do LBA! Mam nadzieję, że się w to "bawisz" i że odpowiesz na pytania :3 Więcej informacji tutaj: http://fieryknife.blogspot.com/p/liebster-blog-award-lba-otrzymuje-sie.html Jeśli nie chcesz brać udziału, bardzo proszę, poinformuj mnie o tym w komentarzu pod tamtym postem :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mówił Ci ktoś, że jesteś genialna? Nie? To ja ci to mówię.
    To jest boskie! Strasznie wciąga, masz ochotę czytać, czytać i czytać, a jak skończysz to pytać się kiedy nowy rozdział.
    Coraz bardziej lubię Sebastiana, ma strasznie ciężkie życie. Myślałam, że po prostu wskoczę do tego opowiadania i zabiję tego naukowca, co mu nadgarstki przeciął. Przecież chłopak mógł się wykrwawić.
    Chyba powinnam czuć żal, że zostało przez Sebastiana zabitych dwoje ludzi, ale mnie to cieszy. Niech nie myślą, że mogą wszystko. Teraz tylko czekać, aż tajemniczy chłopak z prologu go znajdzie. Pewnie będzie musiał go wyrwać z tego Instytutu. Jestem ciekawa jak to zrobi.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i tradycyjnie życzę Oceanu Spokojnego weny i dużej dawki pomysłów,
    Pozdrawiam i ściskam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdecydowanie są tu odpowiedzi na naglące pytania! ;) Całkiem sporo wyjaśniłaś tym rozdziałem, choć wiadomo że spraw, o które chciałybyśmy zapytać jest jeszcze wiele. Szkoda, że w nastepnych rozdziałach nie chcesz nam zaserwować akcji, bo w Twoim wykonaniu jest ona po prostu świetna, ale z drugiej strony to chyba dobrze. Co za dużo to nie zdrowo, a teraz najważniejsze jest wyjaśnienie kilku istotnych kwestii. Niemniej, na akcję czekać będę to masz zagwarantowane! ;D

    Nie zazdroszczę Sebastianowi takiego życia. Musiał czuć się koszmarnie będąc bez przerwy wykluczonym. Gdzie się nie pojawił tam ludzie go odrzucali... Nie dziwi mnie wcale , że nie tryska optymizmem i radością. Ale muszę przyznać, że jak na człowieka, który obawiał się, że idzie na śmierć to zachowywał kamienną twarz. Wcale nie było czuć u niego strachu czy wahania. Podoba mi się ta postać, bo nie potrafię na razie zrozumieć, co siedzi mu w głowie. Jedno wiem na pewno- miał w życiu ciężko i nie należy do typu grzecznych chłopców. Nie dziwi mnie, że tak oschle potraktował tą agentkę. Cóż z tego, że starała się być miła skoro nie powiedziała gdzie go wiezie i co mają zamiar z nią zrobić. Sebastian miał rację, niech sobie wsadzi ta swoją uprzejmość GDZIEŚ! :D

    Jestem bardzo ciekawa, co mają zamiar z nim zrobić i czy co będzie dalej z jego umiejętnościami. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo ciekawie kierujesz akcją;) Nie mam pojęcia, co się dalej wydarzy i to mnie mega pozytywnie nakręca na to opowiadanie! ;D

    Pozdrawiam!:*
    A w wolnej chwili zapraszam na nowość do siebie;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze? Nawet dobrze, że w tym rozdziale nie było akcji (mimo że opisujesz ją świetnie), bo w końcu dowiadujemy się czegoś konkretnego.
    Sebastian miał okropne życie, współczuje mu. Nigdy nie spotkał kogoś, do kogo by pasował, a co gorsza IBZN wydawał się nawet nie mieć ochoty mu pomóc! Przecież to nie jego wina, że urodził się z takim zdolnościami. Polubiłam go, pomimo że wiele przeszedł, wydaje się być normalnym i wrażliwym chłopakiem.
    Ciekawe, co takiego teraz dla niego planują. Zakładam, że to będzie coś innego niż zazwyczaj, skoro Julie zachowywała się wobec niego tak uprzejmie.
    Życzę tony weny i pozdrawiam,
    Sparks ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Życie Sebastiana z całą pewnością nie było kolorowe! To, czego doświadczył było naprawdę przerażające. Dodatkowo jego odmienność z całą pewnością nie ułatwiała mu życia. Bardzo się cieszę, że już w tym rozdziale dostaliśmy odpowiedzi na wiele pytań. Również spodobał mi się pomysł z IBZN, choć wyznam, że ja z całą pewnością nie chciałabym być takim "mutantem".
    Nie dziwie się, że Sebastian był tak nieuprzejmy w stosunku do agentki, bo co z tego, że jest dla niego miła?
    Chłopak przeżył tyle, że nie dziwne dla mnie jest, iż jest nieufny i nieuprzejmy w stosunku do innych, a nawet agresywny. Ludzie w chwilach zagrożenia życia łapią się różnych kół ratunkowych, a że Sebastian używa swojej "mocy" nie było dla mnie dziwne, choć jego "nieczułość" jest nieco dziwna. Zapewne tylko tak może poradzić sobie z dręczącym go wyrzutami sumienia. Bo w przeciwnym wypadku z całą pewnością by zwariował.
    Wtedy naukowcy z całą pewnością mieliby większy problem :D
    Ciekawi mnie niezmiernie, gdzie go teraz przewożą?
    No i czy Julie pojawi się na dłużej?
    Niby jakieś odpowiedzi są, ale zawsze pojawią się kolejne! :P
    Coraz bardziej podoba mi się Twoje opowiadanie, jest naprawdę fantastyczne! Czy Sebastian spotka w końcu ludzi podobnych do niego? Bo chyba najgorsze, co może nas spotkać to iść przez życie całkowicie samotnie...
    Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać... no, ale wiesz, że powoli zakochuje się również i w tym opowiadaniu, choć zaczynam odczuwać tęsknotę za Thomasem :3
    Życzę morza weny, góry pomysłów i mnóstwa czasu wolnego!
    Bussis! ^^

    OdpowiedzUsuń
  14. Zwykle omijam blogi z tak wąskim polem tekstowym, ponieważ bolą mnie do tego oczy i ciężko jest mi tak czytać, ale dałam szansę i... Naprawdę nie żałuję. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Młody chłopak, z domu dziecka do tego z nadprzyrodzonymi mocami, które przysparzają mu kłopotu i trafia pod szczególną "opiekę" najsilniejszych w kraju... Ciekawy pomysł i przekonałaś mnie do siebie. Masz bardzo swobodny styl pisania, nie plączesz, co mi się często zdarza, tylko walisz prosto z mostu, a mimo tego, tekst, który wychodzi spod Twojej ręki nie jest nijaki - jest bardzo miły, fajny, przejrzysty i ogólnie mi się bardzo podoba.
    Na pewno będę tutaj zaglądała jeśli mnie powiadomisz :)

    Zapraszam do siebie na coś trochę innego :)
    Somethingdiffernet-imagine

    OdpowiedzUsuń
  15. Zbieram się od wczoraj, żeby skomentować, bo niemal natychmiast po twoim powiadomieniu o nowym rozdziale wpadłam, żeby przeczytać. Boże, Sebastian jest boski!
    Niby akcji większej nie było, ale to zrozumiałe, że nie wszędzie musi się pojawiać. Nie zmienia to faktu, że rozdział genialny a główny bohater wydaje się być mega interesujący! No i aresztowali go! Miałam rację! Tylko myślałam, że że go za jakieś kradzieże, czy coś ścigają, a tu proszę! jakaś organizacja zajmująca się ludźmi z nadprzyrodzonymi mocami! A z tego co zdążyłam się zorientować, to on jest baaaardzo niebezpieczny! Zakochałam się *-*
    Ale ta cała Julie jest jak dla mnie jakaś dziwna...Może to taka gra w "Dobry glina, zły glina"? Nie wiem, ale takie mam wrażenie. I nie podoba mi się ona. jeśli zrobi mu krzywdę, to zamorduję ją wzrokiem. Nawet bez jakichś specjalnych super mocy! naślę na nią całą armię swoich kosmitów nazistów i dopiero będzie miała problem dziewczyna! I ciekawa jestem, co teraz z nim zrobią? Masakra, dodawaj natychmiast kolejny! Przeczytam od razu, skomentuję może trochę później, bo to zależy od czasu i od tego, czym mam akurat dostęp do kompa.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Zauważyłam coś bardzo ważnego. A właściwie, to dwie ważne rzeczy. Widzę, że lubisz kreować postaci facetów jako głównych bohaterów. Nie jest ci trudno tak pisać? Ja zawsze mam problem, kiedy muszę się wczuć w mężczyznę. Druga sprawa to to, że twój bohater jest naprawdę skryty i jednocześnie wydaje się, że tak naprawdę jest bardzo wrażliwy.
    Niesamowicie mu współczuję. Sebastian naprawdę wiele przeszedł. I to zaledwie w kilka miesięcy. To niewyobrażalne. Nie wierzę, że ten cały IBZN działa dla dobra. Tak być może chcą dobra dla l u d z i, ale nikt nie przekona mnie, że chcą pomóc osobom pokroju bohatera. To mi śmierdzi potwornymi eksperymentami, które potwierdza tylko opis tego, co się zdarzyło. Mroczna strona mojej natury, chętnie dowiedziałaby się więcej na temat tej sytuacji, ale fakt, że ten Kitel pociął nadgarstki Sebastiana, mówi sam za siebie. Jestem niezmiernie ciekawa dokąd tym razem przetransportują. Czy z powrotem do instytutu? A może gdzieś indziej? I czy Julie będzie miała jakąś większą rolę. Czuję, że będzie miała jakąś ważną osobą.
    Spodobał mi się pomysł odmienności, chociaż (niestety) bardzo przypomnia mi to X-Menów, co mogłoby iść nawet na minus :/ Skoro już o X-Menach... Jakoś nigdy nie lubiłam słowa "mutant" sama nie wiem czemu.
    Ten rozdział zaserwowałaś nam nieco spokojniejszy, dzięki czemu dowiedzieliśmy się co nieco na temat Sebastiana. Jego przeszłość jest naprawdę interesująca ;)
    Życzę wodospadu weny. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej!
    Właśnie trafiłam na Twojego bloga i od razu pokochałam to opowiadanie <3! Po przeczytaniu zapowiedzi już wiedziałam, że będę z niecierpliwością czekać na każdy kolejny rozdział. Jeśli chodzi o ten, to był bardzo ciekawy :) Podoba mi się ten typ bohatera, który stworzyłaś. Hmm panowanie nad umysłami, nigdy jeszcze nie czytałam czegoś podobnego. To jest chyba jeden z najciekawszych blogów na jaki do tej pory trafiłam! :D Szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały:/
    Także pozdrawiam i weny życzę :**
    PS. Jeśli będziesz chciała i miała chwilę, zapraszam do siebie, byłoby miło ;)
    http://wtajemniczenipoczatekkonca.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy