Phoenix,
Arizona
2014 rok
Wpadłem w zakręt
tak szybko, że przeszorowałem bokiem mojego auta o to stojące przy krawężniku.
Z ledwością dałem radę utrzymać panowanie nad pojazdem. Jakimś cudem udało mi
się wrócić na normalny tor jazdy i nie rozbijać o pozostałe auta zaparkowane, po
obu moich bokach, w długich wężykach. Skręciłem między dwoma wysokimi blokami o
brudnym tynku wymalowanym graffiti.
Jęknąłem w
duchu, gdy z niedalekiej odległości usłyszałem dźwięki syren.
Szarpnąłem mocno
kierownicą w prawo. Samochodem zarzuciło, w gaźniku coś strzeliło, ale udało mi
się wjechać na trawnik między blokami. Zwolniłem tylko trochę, aby pozwolić
bawiącym się dotychczas dzieciom zejść na bok, a potem znów wcisnąłem pedał
gazu do oporu. Miałem ochotę zamknąć oczy ze strachu, że rozbiję się na jakiejś
ścianie albo wjadę komuś do ogródka i wyrżnę w drzewo.
Przełykając
ślinę przekręciłem kierownicę wprowadzając samochód w następny ostry zakręt.
Jezu, nie dałem razy. Tyłem samochodu zarzuciło i otarłem się o ścianę.
Skrzywiłem się, gdy dotarł do mnie nieprzyjemny dźwięk metalu pocieranego o
beton. Przestawiłem biegi, wycofałem delikatnie wyrównując, a następnie znów ruszyłem
do przodu.
Z sercem w
gardle wypadłem na drogę między osiedlami. Nigdzie nie widziałem samochodów, a
syreny nadal słyszałem za sobą, ale i tak bałem się cholernie tego co może nadejść.
Ze wszystkich sił starałem się skupić na prowadzeniu auta i oddaleniu się
najbardziej od dźwięku syren. Jednak nie mogłem powstrzymać odruchu, aby co
chwila oglądać się w lusterko.
Wypadłem na
główną drogę prowadzącą prosto do centrum miasta. Wdepnąłem gaz i przestawiłem
skrzynię na najwyższy bieg. Samochód ruszył jeszcze szybciej niż przedtem, choć
nie sądziłem, że to możliwe. Zerknąłem kątem oka na deskę rozdzielczą i
wybałuszyłem oczy. Jeszcze chwila, a strzałka od prędkościomierza zrobi pełny obrót.
Skupiłem wzrok
na drodze. Pierwsze samochody pojawiły się zaraz po zakręcie. Wymijałem je
mknąc najszybciej jak się da. Wiedziałem jednak, że to nie może trwać wiecznie.
Po pierwsze, kiedyś skończy mi się benzyna. Po drugie, na głównej drodze policja
szybko mnie znajdzie. Musiałem zaraz skręcić gdzieś w osiedla. Niestety, właśnie
wjechałem na drogę wylotową z centrum i wszędzie wokół były tylko puste pola.
Skarciłem się za
własną bezmyślność.
Zwolniłem do normalnej
prędkości, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Niestety, już po pięciu minutach
jakieś pół kilometra za mną pojawiły się trzy radiowozy oraz jedno srebrne
volvo z doczepionym kogutem. FBI.
Nie ucieknę,
przemknęło mi przez myśl. Zaraz jednak spiąłem się w sobie i znów rozpędziłem
samochód do prędkości światła. Tym jednak razem strzałka prędkościomierza
przesuwała się denerwująco wolno. W tym czasie volvo było już tylko dwa
samochody za mną.
Spiąłem się
jeszcze bardziej, gdy szyberdach się rozsunął i z wnętrza wysunęła się głowa
agentki FBI mierzącej w moim kierunku z pistoletu. Samochody wokół zaczęły
zwalniać i poruszać się ospale, niektóre nawet się zatrzymywały przez co
powstawał mega korek. Starałem się wymijać wszystkie, lecz nie zawsze się dało,
więc musiałem mocniej nadepnąć gaz i przebić się między nimi siłą.
Nagle jak przez
mgłę przypomniało mi się jak zachowała się Nygel, gdy przyszli po mnie do Domu
Dziecka. Była fajną opiekunką, ale, gdy po mnie zabierali nie kiwnęła palcem,
aby cokolwiek zrobić. Stała z twarzą bez wyrazu i patrzyła jak żołnierze zakuwają
mnie w kajdany i prowadzą do wojskowej ciężarówki. Jak wrzucają mnie na tył jak
zwierze.
Wiedziałem, że
nie powinienem dopuszczać w takich momentach do siebie wściekłości, dlatego odepchnąłem
na bok te obrazy i jak najbardziej skupiłem się na ucieczce.
Agentka z volvo
zaczęła strzelać, ale za bardzo się kręciłem między autami i nie mogła dobrze
wycelować. Jeździłem zygzakiem po całej jezdni nie zważając na żadne samochody.
Z zadowoleniem
stwierdziłem, że nieco oddaliłem się od samochodu FBI. Gdy już miałem zamiar
się cieszyć zobaczyłem coś przed sobą i uśmiech zamarł mi na ustach. Zwolniłem.
A co mogłem innego zrobić? Przede mną, na całej długości stała blokada złożona
z wojskowych ciężarówek oraz policyjnych wozów.
Wreszcie mój
samochód stanął. Za mną już śpieszyło volvo z agentami. Kiedy tylko trochę
zwolniło, drzwi się otworzyły i agentka, która do mnie strzelała nie czkając,
aż samochód w pełni się zatrzyma, wysiadła. Pośpieszyła w moją stronę z
wyciągniętym pistoletem, a ja wiedziałem co zaraz nastąpi.
Dobra, miałam w końcu zmienić cały rozdział na narrację trzecioosobową, ale po tym stwierdziłam, że lepiej wychodziło w pierwo- i dlatego zostawiłam jak zostawiłam. Sprawdzałam z pięć razy czy nie ma błędów, ale w razie jakbyście jakieś jeszcze zauważyli to piszcie.
Na dniach pojawi się rozdział drugi, gdyż jest już napisany i nie planuję nic w nim zmieniać, ale muszę sprawdzić te kochane błędy, a aktualnie złapałam lenia i mi się realnie, normalnie, formalnie nie chce ;P
*********
Dobra, miałam w końcu zmienić cały rozdział na narrację trzecioosobową, ale po tym stwierdziłam, że lepiej wychodziło w pierwo- i dlatego zostawiłam jak zostawiłam. Sprawdzałam z pięć razy czy nie ma błędów, ale w razie jakbyście jakieś jeszcze zauważyli to piszcie.
Na dniach pojawi się rozdział drugi, gdyż jest już napisany i nie planuję nic w nim zmieniać, ale muszę sprawdzić te kochane błędy, a aktualnie złapałam lenia i mi się realnie, normalnie, formalnie nie chce ;P