środa, 26 listopada 2014

Rozdział 1



Phoenix, Arizona
2014 rok

Wpadłem w zakręt tak szybko, że przeszorowałem bokiem mojego auta o to stojące przy krawężniku. Z ledwością dałem radę utrzymać panowanie nad pojazdem. Jakimś cudem udało mi się wrócić na normalny tor jazdy i nie rozbijać o pozostałe auta zaparkowane, po obu moich bokach, w długich wężykach. Skręciłem między dwoma wysokimi blokami o brudnym tynku wymalowanym graffiti.
Jęknąłem w duchu, gdy z niedalekiej odległości usłyszałem dźwięki syren.
Szarpnąłem mocno kierownicą w prawo. Samochodem zarzuciło, w gaźniku coś strzeliło, ale udało mi się wjechać na trawnik między blokami. Zwolniłem tylko trochę, aby pozwolić bawiącym się dotychczas dzieciom zejść na bok, a potem znów wcisnąłem pedał gazu do oporu. Miałem ochotę zamknąć oczy ze strachu, że rozbiję się na jakiejś ścianie albo wjadę komuś do ogródka i wyrżnę w drzewo.
Przełykając ślinę przekręciłem kierownicę wprowadzając samochód w następny ostry zakręt. Jezu, nie dałem razy. Tyłem samochodu zarzuciło i otarłem się o ścianę. Skrzywiłem się, gdy dotarł do mnie nieprzyjemny dźwięk metalu pocieranego o beton. Przestawiłem biegi, wycofałem delikatnie wyrównując, a następnie znów ruszyłem do przodu.
Z sercem w gardle wypadłem na drogę między osiedlami. Nigdzie nie widziałem samochodów, a syreny nadal słyszałem za sobą, ale i tak bałem się cholernie tego co może nadejść. Ze wszystkich sił starałem się skupić na prowadzeniu auta i oddaleniu się najbardziej od dźwięku syren. Jednak nie mogłem powstrzymać odruchu, aby co chwila oglądać się w lusterko.
Wypadłem na główną drogę prowadzącą prosto do centrum miasta. Wdepnąłem gaz i przestawiłem skrzynię na najwyższy bieg. Samochód ruszył jeszcze szybciej niż przedtem, choć nie sądziłem, że to możliwe. Zerknąłem kątem oka na deskę rozdzielczą i wybałuszyłem oczy. Jeszcze chwila, a strzałka od prędkościomierza zrobi pełny obrót. 
Skupiłem wzrok na drodze. Pierwsze samochody pojawiły się zaraz po zakręcie. Wymijałem je mknąc najszybciej jak się da. Wiedziałem jednak, że to nie może trwać wiecznie. Po pierwsze, kiedyś skończy mi się benzyna. Po drugie, na głównej drodze policja szybko mnie znajdzie. Musiałem zaraz skręcić gdzieś w osiedla. Niestety, właśnie wjechałem na drogę wylotową z centrum i wszędzie wokół były tylko puste pola.
Skarciłem się za własną bezmyślność.
Zwolniłem do normalnej prędkości, aby nie wzbudzać niczyich podejrzeń. Niestety, już po pięciu minutach jakieś pół kilometra za mną pojawiły się trzy radiowozy oraz jedno srebrne volvo z doczepionym kogutem. FBI.
Nie ucieknę, przemknęło mi przez myśl. Zaraz jednak spiąłem się w sobie i znów rozpędziłem samochód do prędkości światła. Tym jednak razem strzałka prędkościomierza przesuwała się denerwująco wolno. W tym czasie volvo było już tylko dwa samochody za mną.
Spiąłem się jeszcze bardziej, gdy szyberdach się rozsunął i z wnętrza wysunęła się głowa agentki FBI mierzącej w moim kierunku z pistoletu. Samochody wokół zaczęły zwalniać i poruszać się ospale, niektóre nawet się zatrzymywały przez co powstawał mega korek. Starałem się wymijać wszystkie, lecz nie zawsze się dało, więc musiałem mocniej nadepnąć gaz i przebić się między nimi siłą.
Ludzie to idioci, pomyślałem, gdy zobaczyłem dziadka wystawiającego głowę z okna.
Nagle jak przez mgłę przypomniało mi się jak zachowała się Nygel, gdy przyszli po mnie do Domu Dziecka. Była fajną opiekunką, ale, gdy po mnie zabierali nie kiwnęła palcem, aby cokolwiek zrobić. Stała z twarzą bez wyrazu i patrzyła jak żołnierze zakuwają mnie w kajdany i prowadzą do wojskowej ciężarówki. Jak wrzucają mnie na tył jak zwierze.
Wiedziałem, że nie powinienem dopuszczać w takich momentach do siebie wściekłości, dlatego odepchnąłem na bok te obrazy i jak najbardziej skupiłem się na ucieczce.
Agentka z volvo zaczęła strzelać, ale za bardzo się kręciłem między autami i nie mogła dobrze wycelować. Jeździłem zygzakiem po całej jezdni nie zważając na żadne samochody.
Z zadowoleniem stwierdziłem, że nieco oddaliłem się od samochodu FBI. Gdy już miałem zamiar się cieszyć zobaczyłem coś przed sobą i uśmiech zamarł mi na ustach. Zwolniłem. A co mogłem innego zrobić? Przede mną, na całej długości stała blokada złożona z wojskowych ciężarówek oraz policyjnych wozów.
Wreszcie mój samochód stanął. Za mną już śpieszyło volvo z agentami. Kiedy tylko trochę zwolniło, drzwi się otworzyły i agentka, która do mnie strzelała nie czkając, aż samochód w pełni się zatrzyma, wysiadła. Pośpieszyła w moją stronę z wyciągniętym pistoletem, a ja wiedziałem co zaraz nastąpi.


*********

Dobra, miałam w końcu zmienić cały rozdział na narrację trzecioosobową, ale po tym stwierdziłam, że lepiej wychodziło w pierwo- i dlatego zostawiłam jak zostawiłam. Sprawdzałam z pięć razy czy nie ma błędów, ale w razie jakbyście jakieś jeszcze zauważyli to piszcie. 
Na dniach pojawi się rozdział drugi, gdyż jest już napisany i nie planuję nic w nim zmieniać, ale muszę sprawdzić te kochane błędy, a aktualnie złapałam lenia i mi się realnie, normalnie, formalnie nie chce ;P

sobota, 1 listopada 2014

Prolog



Los Angleles, California
Centrala IBZNu
2011 rok

Na bieli koszulki pojawiła się czerwona plama szybko zwiększająca swe wymiary. Blondwłosa dziewczyna dzierżąca w ręku pistolet otworzyła szerzej oczy z zaskoczenia. W pierwszej chwili nie poczuła bólu. Spojrzała na swą bluzkę całą ubroczoną w czerwieni i jęcząc osunęła się na ziemię.
Już po sekundzie znalazł się przy niej jej czarnowłosy chłopak.
– Erin! – wrzasnął z bezsilności pochylając się nad nią. Zaczął uciskać ranę, ale ona powstrzymała go łapiąc za nadgarstek. Spojrzeli sobie głęboko w oczy.
Erin odezwała się cicho, lecz dobitnie:
– Idź, musisz iść.
Chłopak kręcił głową.
– Musisz to zrobić. Obiecałeś, że nie ważne co dziś się stanie doprowadzisz to do końca. Tylko on może nam pomóc, wiesz o tym. Musimy go odnaleźć.
Spojrzał na nią z mieszaniną żalu i smutku, a następnie popatrzył za siebie, gdzie jego najlepsi przyjaciele – Danny i Mike – utrzymywali się jeszcze na pozycjach. Wiedział, że długo to nie potrwa.
Nagle Danny się odwrócił. Popatrzył wprost na przyjaciela. Gdy jego wzrok skupił się na Erin posmutniał, a jego rysy wyostrzyły się. Zacisnął powieki, a gdy je rozwarł w jego oczach była widoczna w wściekłość i determinacja. Pokręcił głową w stronę przyjaciela i wrócił go ostrzeliwania wrogów.
Czarnowłosy przełknął gulę w gardle. Spojrzał swojej dziewczynie prosto w oczy.
– Co mam robić? – wychrypiał.
– Wiesz co musisz zrobić – uśmiechnęła się. Na jej zębach były widoczne ślady krwi. Chłopak zacisnął zęby patrząc jak Erin zaczyna kaszleć i pluć krwią. Ale nie mógł nic zrobić by temu zapobiec.
Pochylił się nad nią i pocałował ją po raz ostatni. Gdy ruszył biegiem przez korytarz Erin już nie żyła.

Chłopak przebiegł przez drzwi oglądając się przez ramie. Pościg siedział mu na karku, ale póki co Mike i Danny kupili mu trochę czasu. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu. Białe ściany, kilka stanowisk komputerowych, dwie kamery.
To ostanie nie miało już znaczenia. Wszyscy wiedzieli już, że tu jest. Zacisnął usta w wąska kreskę i ruszył w kierunku jednego z komputerów. Gdy tylko usiadł na fotelu monitor sam się włączył ukazując czarny ekran z migającym kursorem.
Chłopak sięgną do kieszeni, wyjął pendriva, wsadził go do odpowiedniego wejścia i poczekał. 
Po chwili na ekranie zaczęły się pojawiać szeregi niezidentyfikowanych cyfr i liter. A potem wszystko ustało tak szybko jak się zaczęło. 
Czarnowłosy zaczął energicznie uderzać w klawisze. W takt jego stukania na ekranie pojawiały się różne zakodowane komendy. Wreszcie nacisnął enter i ekran poczerniał. 
Na środku wyświetliło się jedno, zbawcze nazwisko.
Cel chłopaka. 
Sebastian Peletier. 


******


Witam wszystkich w prologu mojego nowego opowiadani. Do napisania zainspirowała mnie moja koleżanka, która bardzo chce zostać parapsychologiem ;)  
Nie, opowiadanie nie będzie o tematyce fantasy (ja nawet nie umiem tak pisać). Będzie to sci-fi. Na razie może tego nie widać. Prolog jest - jak można się domyślić - wstępem do historii. Będę resztę pisała w pierwszej osobie i czasami w jakimś rozdziale wsadzę trzecioosobową. Mam nadzieję, że dla nikogo nie będzie to kłopot. ;)
Zapraszam do komentowania i pozdrawiam :3

Obserwatorzy